Crowdfunding udziałowy – w Polsce jeszcze w powijakach, ale na niektórych rynkach to już całkiem spory segment. O jego rosnącym znaczeniu świadczy m.in. zainteresowanie tym obszarem przez GPW, która od jakiegoś szuka porozumienia z jego przedstawicielami. Limit zbiórek w ramach crowdfundingu został w lipcu zwiększony ze 100 tys do 1 mln EUR. Czy po zwiększeniu limitu zainteresowanie crowdfundingiem się zwiększyło? Czy może on stanowić konkurencję dla funduszy PE/VC lub NewConnect? Jak wygląda obecnie ten rynek w Polsce? Na te i inne pytania odpowiada mój dzisiejszy rozmówca, Arkadiusz Regiec, prezes Beesfund.
Czy odczuwacie zwiększone zainteresowanie tą formą pozyskiwania kapitału?
Zainteresowanie wzrosło geometrycznie. Jesteśmy w tej chwili zalani falą projektów. Podniesienie limitu całkowicie zmienia postrzeganie equity crowdfundingu. Nie tylko małe startup’y, ale już bardziej dojrzałe firmy z ustabilizowanym modelem biznesowym są zainteresowane tą formą pozyskania środków.
Czy po zwiększeniu limitu zbiórki niepubliczne mogą być konkurencją dla aniołów biznesu, funduszy VC lub rynku NewConnect?
Equity crowdfunding nie jest konkurencją dla PE/VC czy aniołów biznesu, tylko doskonałym uzupełnieniem. Fundusze i super aniołowie biznesu na zachodzie regularnie korzystają z portali crowdfundingowych. Po pierwsze mogą dobrać kapitał do swoich inwestycji. Po drugie społeczność małych inwestorów jest idealnym testem samego projektu. Po trzecie wśród inwestorów pozyskanych do poszczególnych emisji mogą wykiełkować w przyszłości inwestorzy, którzy wrzucą do VC jakieś większe pieniądze. Dobry biznes to dobre relacje. Emisje te relacje świetnie testują i budują. Crowdfunding nie jest konkurencją dla NewConnect, tylko szansą na budowanie przyszłych emitentów.
Jakiś czas temu podpisaliście z GPW porozumienie o współpracy. Na ile interesy GPW i Beesfund są zbieżne?
Niestety akcelerator nie wystartował, mam nadzieję, że w przyszłości do tego pomysłu wrócimy. Natomiast interesy GPW i Beesfundu są wspólne. Obydwu instytucjom zależy na rozwoju polskiego rynku kapitałowego. Beesfund buduje projekty, które w przyszłości w części trafią na NewConnect i parkiet główny. Co więcej, aktywizujemy inwestorów indywidualnych, w tym młodych inwestorów. Dzięki nam wiele osób zaczęło inwestować w akcje młodych spółek, a potem postanowiło otworzyć rachunki maklerskie i zacząć inwestować na giełdzie.
Jak wygląda rynek crowdfundingu udziałowego w Polsce?
Raczkujemy. Bardzo ograniczał nas limit. Dodatkowo kwestia zaufania w Polsce to problem na odrębną dyskusję. Na koniec polski rynek kapitałowy przechodzi wyjątkowo trudny moment. Coś się wypaliło, potrzebne jest nowe otwarcie. Wiele osób ma wdrukowany pesymizm, musimy z tym skończyć, inaczej nie pójdziemy do przodu.
Czy na zachodzie jest on dużo bardziej rozwinięty, niż u nas?
Na świecie najbardziej rozwinięty rynek jest w Wielkiej Brytanii, tam 21% wszystkich finansowanych projektów pozyskuje środki przez platformy crowdfundingowe! Kwotowo to oczywiście wciąż mniej, ale liczbowo to imponująco. Spółki w UK zbierają nawet po kilka milionów funtów. Bardzo ciekawym przykładem jest Revolut, znany fintech, który zdobył kilka milionów funtów właśnie w trakcie emisji equity crowdfundingowej.
Jak wygląda Wasza konkurencja?
W Polsce konkurencja to Crowdway, innych platform nie znam ale jestem przekonany, że wkrótce jej przybędzie. Moment jest naprawdę bardzo dobry.
Jakie warunki musi spełniać spółka, które chce za Waszym pośrednictwem pozyskać kapitał?
Minimalne. W zasadzie musi mieć dobrą prezentację i materiały marketingowe, które to spółka zgłasza do KNFu i czeka 10 dni roboczych na tzw. milczącą zgodę. Przyjmujemy spółki na każdym etapie rozwoju od pomysłu po działający biznes. Dla nas zawsze najważniejszy jest zespół zarządzający, doświadczenie i potencjał rynku, na którym spółka działa albo chce działać.
Na rynku giełdowym, mimo nadzoru KNF, regularnie słyszymy o nieuczciwych działaniach spółek. Czy rynek crowdfundingu, jako mniej nadzorowany, jest bardziej narażony na nieprawidłowości ze strony emitentów?
Ryzyko jest wpisane w inwestowanie i warunkuje jego istnienie. To ryzyko pozwala nam zarabiać i osiągać zwroty, nie bezpieczeństwo. Bezpieczeństwo spycha nas w objęcia lokat bankowych z niską stopą zwrotu. Pokochajmy ryzyko, a zmienimy Polskę. Ciągły marsz w kierunku bezpieczeństwa jest drogą donikąd, bo bezpieczeństwo jest dobrym hasłem, ale na końcu może nas spotkać katastrofa. Będziemy 100% bezpieczni, jeżeli zlikwidujemy rynek kapitałowy. Dlatego jestem za tym, żebyśmy przestali się czarować i zaczęli mówić o ryzyku, oswajali je, nauczyli się z nim funkcjonować, wtedy paradoksalnie bezpieczeństwo nas wszystkich wzrośnie. Oczywiście inwestowanie w spółki we wczesnej fazie, z małymi zespołami zarządzającymi, często bez przychodów a najczęściej bez zysków, jest skrajnie ryzykowne. O wiele bardziej ryzykowne, niż inwestowanie na giełdzie, to nie znaczy jednak, że mamy tego nie robić. Mamy sobie zdawać z tego sprawę, nie pakować więcej niż możemy stracić, dywersyfikować inwestycje na kilka spółek.
Jak długi warto przyjąć horyzont inwestycyjny?
Etap rozwoju firmy to od 3 do 7 lat i musimy pamiętać, że wcześniej mało prawdopodobne jest czerpanie pożytków, chyba, że spółka przynosi zysk, wtedy proporcjonalnie z naszym zaangażowaniem, jako akcjonariusze, otrzymamy środki.
Jaka jest „przeżywalność” biznesów, które są finansowane za Waszym pośrednictwem? Czy wiele spółek zakończyło działalność?
Na razie wszyscy nasi emitenci, którzy zebrali środki, a jest to ponad 21 spółek, dynamicznie rosną i się rozwijają. Co ciekawe, z 5 spółek które nie zebrały środków, działa tylko jedna.
Ile dokładnie projektów do tej pory zrealizowaliście?
26 emisji. 21 z sukcesem, 16 pozyskało całą kwotę finansowania. Łącznie zebraliśmy blisko 7 mln złotych.
Jaki jest idealny profil spółki, do której kierujecie swoje usługi?
Idealny profil spółki to idealny zespół, jakość ludzi którzy robią biznes jest najważniejsza. Dzisiaj w większości to startupy, ale jestem przekonany, że po podniesieniu limitu zaczną u nas zbierać kapitał dynamicznie rozwijające się spółki ze sprawdzonym modelem biznesowym.
Załóżmy, że wziąłem udział w zbiórce i stałem się udziałowcem. Co dalej? Jak wyjść z inwestycji?
Średnio w emisji bierze udział 205 inwestorów. Co ważne, tworzą oni pewnego rodzaju społeczność, która wspiera rozwój biznesu. Często bywa tak, że jakiś inwestor zaczyna skupować akcje od innych akcjonariuszy. Jeżeli spółka odpowiednio się rozwinie, to wtedy bardzo naturalna ścieżką jest wejście na NewConnect, czy giełdę. Wtedy można swoje akcje upłynnić. I w końcu, może pojawić się jakiś branżowy czy strategiczny inwestor, który będzie chciał wykupić małych akcjonariuszy.
Jak, krok po kroku, wygląda proces pozyskiwania kapitału. Jakie pobieracie opłaty?
Trzeba się zalogować na naszej stronie, wypełnić formularz i poczekać na kontakt. Pobieramy opłatę wstępną od 12 000 zł i prowizje od zebranego kapitału od 5-6,9% zebranego kapitału w zależności od wielkości tego kapitału.
Co jest kluczem do sukcesu projektu? Doświadczenia Bartosza Michałka wskazują, że na wsparcie znajomych nie ma co liczyć. Ważne jest samodzielne zadbanie o pozyskanie części kapitału (rzędu 30%). Mocną stroną powinno też być zbudowane wcześniej grono wiernych fanów oraz współpraca z influencerami. Jaka jest rola Bessfund w tym procesie?
Kluczowe jest zrozumienie, że to nie platforma zbiera kapitał, tylko ja sam. Platforma jest narzędziem prawnym, IT i marketingowym, które powinienem umiejętnie wykorzystać. My nie gwarantujemy sukcesu. Jeżeli sam się dobrze nie zaprezentuję inwestorom, nie będę wiarygodny i spójny, to nie osiągnę celów emisji. Jeżeli mój model biznesowy nie przekona inwestorów, to na pewno nie przekona ich do tego Beesfund, bo nie jest to też jego rolą.
Rolą Beesfundu jest wstępna selekcja projektów i wsparcie procesu. Jesteśmy też strażnikami wiarygodności wpłat, ktoś musi patrzeć czy te środki wpłynęły na konto spółki i my tą rolę spełniamy.
Dziękuję za rozmowę.